- 12 listopada 2024
Tradycja
Nowa szkolna tradycja?…
Kiedy przed rokiem moja ówczesna 4a przystała na propozycję, by na Jasną Górę pojechać przez Tatry, miałam cichą nadzieje, że może stanie się to początkiem nowej szkolnej tradycji. Góry to dobre miejsce na wszystko i dla wszystkich. Cenna jest bez wątpienia możliwość dotknięcia gór, zanim przekroczy się jasnogórską bramę.
Ku mojej radości tegoroczni maturzyści też postanowili przed wizytą w Częstochowie odwiedzić Zakopane. W sumie to żadne zaskoczenie – obecna 4a to młodzi ludzie, którzy w Tatry ruszali każdego roku. Nie mogło ich tam zabraknąć w klasie maturalnej. Tym razem dołączyła też 4b i takim oto sposobem na naszej zakopiańskiej kwaterze zawitała wyjątkowo duża kolneńska grupa – 40 nastolatków plus czworo opiekunów. Wypełniliśmy cały dom, łącznie z poddaszem, co mogło rodzić pewne niewygody, ale tak naprawdę, to nie było powodów do narzekań. Wypada tylko podziękować naszym gospodarzom za to jak nas przyjęli, ugościli i nakarmili.
Dobra to była wyprawa. Wyjątkowa – jak na schyłek października – aura towarzyszyła nam i w czasie krakowskiego spaceru, i w czasie tatrzańskiego wędrowania, i w czasie jasnogórskich odwiedzin. Dużo słońca i całkiem nie jesienne temperatury, za to ciągle soczyste, ciepłe jesienne barwy wokół. A to wokół wyjątkowo przecież urodziwe. Urokliwy Kraków w październikowych kolorach. Przepiękne Tatry w jesiennej szacie – mroźne o poranku, rozgrzane słońcem w południowych godzinach, wyraźnie zaznaczające swe kontury pod gwieździstym nocnym niebem. I wreszcie majestatyczna Jasna Góra – rozświetlona za dnia słońcem, a wieczorem ciepłym łagodnym światłem lamp.
Wierzę, że nie tylko mi podobała się ta podróż. Dobre chwile zapadną w pamięć. Wieczorna wspólna msza święta w domu, w którym zamieszkaliśmy.
Tatrzańskie wędrowanie. Przez Pustelnię brata Alberta na Kalatówki, potem Ścieżką nad Reglami w stronę Sarniej Skały. Bajeczna panorama oglądana z Sarniej – Giewont zalany słońcem; widoczne na dalekim horyzoncie Tatry, Pieniny, Beskidy z Babią Górą, ścielące się w dole Zakopane z charakterystycznymi punktami, tak łatwymi do rozpoznania przy tej widoczności. A nad tym wszystkim pozbawione chmur, lazurowe niebo.
Pełne emocji zejście do Doliny Strążyskiej po wyjątkowo śliskich, wykręcających stopy kamieniach, korzeniach i błocie. Stąpanie po górach uczy pokory. Udało się zejść prawie bez potknięć.
Nastrojowy spokojny spacer do wylotu doliny, która sama w sobie jest urokliwa, a jesień urok ten jeszcze potęguje.
Starczyło jeszcze dnia, by pobyć na Krupówkach. Kilka ważnych chwil w najstarszym zakopiańskim kościele, krótkie odwiedziny osobliwego cmentarza na Pęksowym Brzysku.
Było jeszcze ciekawe spotkanie z dzikimi zwierzętami, które coraz częściej schodzą z gór do miasta. Był też sympatyczny wieczór tatrzańskich podsumowań i podziękowań.
A na koniec była Częstochowa – wyjątkowy sprawdzian dojrzałości przed egzaminem dojrzałości. Każdemu z nas – młodszemu i starszemu – los podarował dziewięć częstochowskich godzin do zagospodarowania. Zewnętrzni organizatorzy pielgrzymki maturzystów podali program. Kto i jak z niego skorzystał, to już wynik indywidualnych potrzeb, oczekiwań i przede wszystkim decyzji.
Nie wiem czy droga na Jasną Górę kolejnych naszych maturzystów będzie wiodła przez Tatry. Nie wiem czy w ogóle na Jasną Górę przyszłe roczniki wyruszą. Ale jeśli już wyruszą, to wiem, że droga przez Zakopane jest tą właściwą. Tatry czekają… Jasna Góra też…
Justyna Łosiewska